Forum Replies Created
-
AuthorPosts
-
AneriteParticipant
Ponizej podaje kilka linkow na interesujacy Cie temat Olu, sa tam tez wyjatki dyskusji uzytkownikow, o ktore Ci chodzi.
Opinie sa podane przez osoby zajmujace sie ta sprawa zawodowo.
Ja sie nie martwie, ale moze entuzjasci tego typu zywnosci powinni zaczac. Pozdrawiam. Anerite.http://poradyewy.blog.onet.pl/2,ID168462339,index.html
http://www.resmedica.pl/zdart30012.html
a tu wyjatek z ostatniego linku:
Zupki w proszku
Zupy w proszku są coraz bardziej popularne, ale mają niewielką wartość odżywczą. W ich składzie oprócz suszonych warzyw, hydrolizowanego białka, dekstryn, wzmacniaczy smaku i zapachu, przypraw znajduje się glutaminian sodu i spore ilości soli.
Glutaminian sodu jest najbardziej popularną substancją smakową, ale spożywany w zbyt dużych ilościach może wywoływać np. uporczywe bóle głowy. Z kolei nadmiar soli w diecie, co jest w przypadku częstego spożywania produktów gotowych bardzo prawdopodobne, może przyczyniać się do rozwoju nadciśnienia, a co za tym idzie chorób serca. Z powodu niewielkiej wartości odżywczej i zbyt dużej zawartości soli i glutaminianu sodu zupy w proszku nie są polecane dzieciom, kobietom w ciąży oraz kobietom karmiącym.
Zupki w proszku powinny być spożywane w sytuacjach awaryjnych, gdy już absolutnie nie mamy warunków (np. biwaki, podróż) lub czasu na przyrządzenie normalnego, domowego posiłku.
AneriteParticipantNiestety to duzy blad, bardzo zly pomysl. Zupki w proszku zawieraja duzo chemikalii i prawie wcale witamin. Lepiej ugotuj sobie baze na zupe np. raz na 3 dni, czyli jakies jarzynki na wywarze miesnym i z miesem albo bez miesa i tylko odgrzewaj dodajac swieze skladniki. Dobre beda soki jarzynowe z kilku roznych jarzyn. Jesli nie mozesz kupic swiezych, robionych na poczekaniu, to przynajmniej te z puszek. Z puszek maja mniej witamin, ale jednak napewno zdrowe i o wiele lepsze, niz zupki z proszku. Nie wierz temu, co pisza na opakowaniu, to bujda, aby wiecej sprzedac. Jedz swieze jarzynki na surowo jako surowki z niewielkim dodatkiem oliwy z oliwek – tylko extra virgin i sokiem cytryny albo octem winnym do smaku. Tez jedz niektore owoce zawierajace malo kalorii, ale soczyste. Niektore soki owocowe, malo albo nie slodzone tez dobre. Nie jedz zupek chinskich, to sama chemia i sa niezdrowe. Pozbedziesz swoj organizm srodkow odzywczych i bedziesz miala inne, grozniejsze problemy zdrowotne.
PS. do admina: pisze w nadziei ze uda sie uchronic najpewniej mloda osobe od zguby, ale usuwanie tematow, nie spamow, nie jest w porzadku. To jest obrazliwe.
AneriteParticipantNo niestety daliscie sie nabrac na te margaryny. Biznes is biznes. Moze tu sobie troche poczytacie na tematy zdrowotne i nie tylko w temacie margaryny.
http://www.westonaprice.org/brochures/wapfbrochure_pol.htmlAneriteParticipantNie sadze, aby cos tu brakowalo, maca jest nawet bez soli. Ale najprosciej sie przekonasz, kiedy kupisz pudelko macy i napewno na opakowaniu bedzie sklad. Maca jest wyrabiana fabrycznie i nikt jej w domu nie robi, bo nie ma po co. Maca jest obowiazkowym skladnikiem potraw swiat zydowskich i jedza jej sporo, to po co sie trudzic, skoro jest gotowa, a ze tam tylko maka i woda, to trudno znalezc przepis, jednak mi sie udalo, tyle, co podejrzewalam ze ma byc specjalna maka. Oto przepis znaleziony w sieci:
Maca
Maca – (hebr."Niekwaszony chleb"), placek pieczony tylko ze specjalnie przygotowanej mąki i wystudzonej wody, bez dodatku soli. Ciasto na macę należy miesić bez przerwy i szybko piec, aby nie miało żadnej możliwości fermentacji. Zazwyczaj uważa się, że cała czynność nie powinna trwać dłużej niż 18 minut. Nakaz religijnego spożywania macy obowiązuje w czasie święta Pesach, zwanego też chag ha-macot – świętem mac, lub Świętem Przaśników.
Co z tym zakladem, napiszesz? Anerite.
Cos mi sie zdaje, ze przegrales.AneriteParticipantPytanie Basiu, do czego Ci to potrzebne? Dodawaj objetosciowo, bo to nie skladnik jakiegos ciasta, gdzie dokladna waga gra role, tylko dodatek, ktorego mozna dac wiecej lub mniej. Mielone orzechy nabieraj lyzka lub lyzeczka, to wszystko. Zreszta ja sadze, ze lepiej rozdrabniac w mikserze lub siekac, a nie mielic. Anerite.
AneriteParticipantJuz troche masz powyzej, a tu jeszcze troche:
http://www.google.com/search?hl=en&q=orkisz+potrawy&btnG=Search&lr=lang_en%7Clang_plAneriteParticipantMysle, ze tu znajdziecie sporo wiadomosci, a tak na marginesie nie kupujcie urzadzen bez instrukcji i gwarancji. Jak nie daja w sklepie ( a powinni) to zadajcie kontaktu z wytworca i tam piszcie prosbe o instrukcje. Takie urzadzenia musza byc sprzedawane z instrukcja i gwarancja, ale niektorzy sprzedawcy usuwaja, zeby nie bylo reklamacji. Rachunek tez zawsze trzeba trzymac bo bez tego nie ma zwrotu czy reklamacji. To chyba tylko w Polsce sprzedawcy robia sobie wygode wbrew przepisom, bo nie ma wytworcy, ktoryby sprzedawal swoje wyroby do handlu detalicznego bez tych dokumentow. Przeciwnie, zawsze sa dolaczane do wyrobow i to kosztuje kupe forsy, bo przewaznie drukuja na luksusowym, drogim papierze, z ilustracjami itd. Nie dajcie sie robic w konia.
http://www.google.com/search?hl=en&q=kombiwar%2C+przepisy&btnG=Google+Search
AneriteParticipantCo wiem na ten temat. Ten sok jako panaceum na wszystko juz od lat byl sprzedawany w Europie i to w systemie piramidy, czyli nabierania ludzi. System nabierania, czyli piramidy wynaleziony chyba w czterdziestych latach w stanach naturalnie nie ma nic wspolnego z wartoscia produktow sprzedawanych w nim, takze soku noni. Jednak, nie istnieje zaden srodek, ktory jest pomocny na wszystko. To po prostu bujda z chrzanem i nabieranie naiwnych, czyli wielki biznes. Prawda jest, ze ten sok zawiera b.duzo zdrowych skladnikow, ktore moga pomagac na zdrowie, jednak jest ich tak duzo i w sladowych ilosciach, ze w zasadzie nie pomaga naprawde na nic. Nie zaszkodzi picie tego soku ale i nie pomoze. Im wiecej skladnikow, tym sa w mniejszych ilosciach, wiec na nic konkretnie nie pomoga. To samo z innymi cudownymi srodkami na wszystko. To tylko sprytne wykorzystanie niewiedzy i naiwnosci ludzi i pompowanie kieszeni.
Mozna sobie pic ten sok, napewno zdrowy, ale o dzialaniu leczniczym nie ma mowy.
Na kazda dolegliwosc potrzebny jest jakis lek, ale odpowiednio dozowany, a to, ze w takim np. soku jest sto czy iles zdrowych skladnikow, to naprawde na nic konkretnie nie pomoze, wiec leczyc sie tym nie mozna.
A mam pytanie, co to znaczy, ze krewny tym sie zarazil? Zarazic sie znaczy chyba popasc w chorobe. Masz na mysli, ze sie zachwycil? No jak wielu innych, co wierza w bajki. Anerite.AneriteParticipantO, to, to, zor, tu mozna poczytac na ten temat, a ja zielona w tym, to dopiero otworzylam oczy. Jazda na rzepaku? Czlowiek sie uczy cale zycie. Jak zle zamiescisz post, to mozesz go zamiescic jeszcze raz w innym miejscu. Mozna poprosic admina o skasowanie tamtego. A tu ten link:
http://www.google.com/search?hl=en&q=olej+rzepakowy&btnG=Google+Search
pozdrawiam, Anerite.
AneriteParticipantMarian
Sa pewne klopoty na stronie i nie tylko na tej. Marian, prosze sie zarejestrowac, albo podac mi Twoj adres email do dalszej dyskusji, albo poprosic admina o moj adres, (ja pozwalam) albo napisac do mnie na prywatne wiadomosci tu, na stronie, na dalsza dyskusje. Moge podac dokladny przepis na pyszny rosol ze szczegolami, jak sie robi. Nie udalo mi sie poslac, bo znow byla blokada. Ale o ile blokada dotyczy spamowiczow, to nie powinna blokowac zarejestrowanych uzytkownikow. Nie wiem, czy jest mozliwe zroznicowanie, ale jak tak pojdzie dalej, to niestety widze koniec portalu. Marian, jak chcesz, to napisz do admina, jesli nie chcesz sie zarejestrowac. Pozdrawiam, Anerite.PS. Do Admina chialam napisac konkretnie do Ciebie, ale sie nie dalo. Blokowanie zarejesrtowanych uzytkownikow nie na 25 sekund, ale praktycznie na godziny nic nie daje, a raczej odwrotnie. Wspolczuje klopotow, ale nie tedy droga.
AneriteParticipantPanie Marianie, widze, ze sa duze roznice miedzy N.Y. a zachodnim koncem stanow. W sprawie spirytusu. Moze jest w specjalnych alkoholowych sklepach, ale raczej etnicznych, moze u rosyjskich Zydow, nie wiem, tam nie bywam, za daleko. Kiedys mieli polski spirytus w butelkach 1.75 l w jednym amerykanskim sklepie przez jakis czas. Jakis Amerykanin kupil i poparzyl sobie gardlo (napewno nie znal roznicy miedzy wodka i spirytusem). Napisal skarge i spirytus wycofano ze sklepu i zabroniono go zamawiac. Jeden pan sprowadzal z N.Y. polski spirytus calymi skrzynkami, tez butelki 1,75 i potem sprzedawal prywatnie osobom pracujacym w polskich delikatesach, tez skrzynkami, a one zaufanym klientom juz na butelki (oczywiscie cena rosla), w sklepie oficjalnie nie bylo, bo nie maja pozwolenia, tylko na wino. Teraz juz tez nie mozna kupic, bo te osoby juz tam nie pracuja. O spirytusie amerykanskim w zyciu nie slyszalam, ciekawe, musze sie dowiedziec przy okazji. Kefir czy yougurt panie Marianie, to nie maslanka. smakuje podobnie, choc nie tak samo i to jest cos innego, zapewniam pana. Tu kefiru nie ma, tylko yougurt, szukalam w sklepie ze zdrowa zywnoscia. Mysla, ze chodzi o jogurt. Bulki tu sa wylacznie amerykanskie, kilka rodzai, np. francuskie, czy jakies inne, wszystkie mieciutkie, nie jem tego wcale, nie znosze watki amerykanskiej ani w bulkach ani w chlebie. Zadnych portugalskich tu nie ma. Lubilam polskie kajzerki i zwykle bulki, tu tylko watki. Chleb, jak pisalam kupuje tylko w polskim sklepie (jest tylko 1), czasem w niemieckim albo ukrainskim, tez po 1, pieczone na erupejski sposob, nie watki, ale razowcow tu wcale nie ma. WCALE. Jest chleb jak polski jasniejszy i ciemniejszy, sa 2-3 gatunki niemieckiego chleba, b. dobre i to wszystko, ale tylko w tych delikatesach, normalnie w handlu nie ma. Maja tez pumpernikiel, ten wszedzie, kilka rodzai, ale o razowcu mozna tylko pomarzyc. To, co babcia robila na parze to nie bulki tylko rodzaj duzych klusek, jest kilka rodzai i do dzis w Polsce robia w domach. Nie moga byc w sklepie, bo te kluski sie je od razu na goraco, czesto z jakims sosem miesnym gulaszem albo na slodko. To nie bulki, choc tak wygladaja.
Wlasnie nie kupuje wedlin w amerykanskich sklepach, procz wedzonego boczku. Wedliny amerykanskie dla mnie sa niejadalne, choc maja zawsze w sklepie kielbase – pisze po polsku na opakowaniu: Polska kielbasa. Ta kielbasa tak podobna do polskiej, jak piesc do nosa. Kupuje wylacznie w polskim sklepie, gdzie jak pisalam robia wlasne wyroby na miejscu z tylu sklepu i wg. prawdziwych polskich receptur, bo sklep prowadza 2 polskie rodziny, panowie sa rzeznikami. Niezle wedliny maja tez w ukrainskich delikatesach, tez swego wyrobu, ale ja wole polskie. Swietne wyroby maja Niemcy, inne niz polskie, ale b. drogie. Te delikatesy sa b. blisko, ale dla mnie tam za drogo i to inne rodzaje. Czasem maja tylko krakowska, a ceny prawie podwojne niz w polskim sklepie. Szynka amerykanska w handlu do niczego, calkiem bez smaku. A handel amerykanski nie ma prawdziwych polskich wyrobow, bo zreszta skad? Panowie z polskiego sklepu robia tylko na wlasne potrzeby, a jakie tam kolejki po wedliny, sporo Amerykanow widzi roznice i niektorzy tylko w polskim sklepie kupuja. Jajek tez jest 5 wielkosci, tyle ze dopiero te jumbo sa jak normalne polskie jajka, ale smak kiepski. To tez zalezy czym karmia kury, daleko im do wiejskich jajek. Restauracji orientalnych jest tu b. duzo, najwiecej chinskich, tajlandzkich, wloskich i sporo innych. Do wymienionych od dluzszego czasu wcale nie chodze. Wlasciwie tylko do hinduskiej, mam 2 wybrane. Co do rosolu, to tu sie dopiero dziwie. Ja robie wspanialy rosol, ale rzadko, bo tu jarzyny strasznie drogie i nie zawsze mozna wszystkie dostac, a bez tego nie ma co. Ale moj rosol jest najlepszy na drugi dzien i taki sam na trzeci, jesli zostanie. Czysty, klarowny w normalnym kolorze i pyszny. Jesli jest pan zainteresowany, to moge poslac panu przez email moj sposob (taksze szczegolowo na twarog) i jesli sie zastosuje dokladnie, to napewno bedzie jak nalezy. Moze pan podac adres tu, albo w prywatnych wiadomosciach na stronie. Admin pomoze. Pozdrawiam, Anerite.AneriteParticipantSzanowny panie Marianie: dziekuje bardzo za tak obszerna odpowiedz. Nie mam zamiaru niczego prostowac, tylko po prostu wyjasnie kilka spraw, a wiec po kolei.
Nie mam pewnosci, ale zdaje mi sie, ze te resztki mleka, co pan dostaje, to chyba nie ze sklepu, wiec prawdopodobnie niepasteryzowane, dlatego nie ma problemy z kwaszeniem. A jesli sie nawet pomiesza z pasteryzowanym, to chyba tez sie ukwasi. Mieszanie mleka od roznych krow mysle, ze nie szkodzi, przeciez mleczarnia kupuje mleko od wielu rolnikow i miesza razem. Roznica w smaku mleka zalezy od tego, czym karmia krowy. Co innego pasza naturalna, a co innego "przemyslowa" czy jak to nazwac, tylko co innego jak ktos ma w gospodarstwie kilka krow, a ktos prowadzi ferme i ma setki krow i nie da sie tak samo karmic, tak samo z kurczakami i trzoda. Procent zawartosci tluszczu w mleku wlasnie od tego zalezy, ale jesli tluszcz jest odciagniety i dostaje pan chude mleko, to dlatego daje kwasny ser. Moze pan spokojnie dalej zlewac mleko. Co do stopnia pasteryzacji w stanach to moze nie wszedzie jest zbyt wysoka (co do Austrii nie wiem), dlatego zaszczepienie mleka da rezultat. Natomiast jedna Polka, mieszkajaca w Nowej Zelandii (kraj slynacy z duzej ilosci krow i dobrego mleka) nie mogla mleka ukwasic i pytala (na innym forum) o porady. Podalam jej swoj sposob, ale tez nie wyszlo. Jedyna rada, to zaznajomic sie z jakims gospodarzem i kupowac od niego swieze mleko, tak wiec to kwesta "przerobu" mleka. W Polsce kupowalam mleko prosto od gospodyni, pelnotluste, 4% i byla pyszna smietana z niego i mleko znakowicie sie kwasilo
Natomiast mnie sie znakomicie udaje twarog z tlustej, gestej maslanki i na koniec dodaje kubek smietany, co juz pisalam, otrzymujac pyszny deserowy twarog swietny na sernik.
Sprawa warzyw. Nie tylko klimat i rodzaj gleby wplywa na smak warzyw i ziemniakow, ale tez gatunek. W Polsce sa rozne gatunki ziemniakow, sa inne i wiele smacznjejsze napewno. Nie tylko chodzi o smak, sa po prostu inne. Kedy w Polsce ziemniaki trzeba gotowac 30-40 min. tutejsze sa gotowe w 15 min. i trzeba pilnowac, zeby sie nie rozlecialy. Do zupy wkladam pokrojone w kostke pod koniec na 5 min., inaczej sie rozciapia, a ja lubie ziemniaki jedrne.
Procz tego nie nadaja sie do odsmazania, jak postoja, bo dostaja wstretnego smaku. Jedynie tluczone z maslem zachowuja smak.
Co do innych warzyw, to np. marchewka, selery, pory, buraki, kalafiory, brokuly sa takie same w smaku, choc np. selery sa kilka razy wieksze. Pietruszka korzeniowa tez, ale teraz nie mozna dostac, sprzedaja tylko natke. Bo wlasnie maiala maly popyt. Amerykanie kupuja tylko pasternak, podobny do pietruszki, wiec teraz nie mozna jej dostac. Cebula jest inna, bardziej lagodna, ale dobra do salatek, natomiast ostrzejszej cebuli prawie nie ma, a szkoda. Czosnek nie tak ostry, choc smak taki sam, ale nie trzyma "zapachu". Inna odmiana. Kapusta to juz calkiem cos innego. Wprawdzie w smaku b. podobna, ale szybko sie rozlatuje i trudno z niej ugotowac bigos, bo dluzszym gotowaniu robi ciape (mowie o dodatku swiezej kapusty do kiszonej w bigosie), za to szybciej sie robia golabki, bo szybko miekkie, a ja robie pyszne. To inny gatunek, niz w Polsce. Nie kupi sie cwiklowych burakow do kiszenia barszczu, tylko mlode, a one sie nie ukisza, tylko zepsuja. Probowalam. Co do wina, to zupelnie cos innego i tu ma pan racje, ale jarzyny i owoce to nie to samo. Ja tak jak pana zona lubie wylacznie te zielone kwasne jablka "Granny Smith", tylko te maja smak, slodkich nie lubie, bo tutejsze dla mnie sa bez smaku, a w Polsce slodkie jablka sa inne, pachnace i pyszne w smaku. Lubie papierowki, tu nie maja. Sprowadzaja jablka z innych krajow, ale zadne sie nie umywaja do polskich, to wg. mojego smaku.
Naturalnie smaku sie nie dyskutuje, bo nie wszystkim to samo i tak samo smakuje. Co do pomaranczy, to napewno chodzi o inne gatunki i na samej Florydzie moze byc kilka innych, takze z Californi. Ale inaczej bedzie smakowac pomarancza dojrzala na drzewie, a inaczej zrywana niedorzala i dochodzi w skladach. Tak niestety robia, bo dojrzaly owoc szybciej sie psuje, a handel nie chce tracic. Tuz kolo mnie sasiadka ma drzewo pomaranczowe na podworku i smak jej pomaranczy jest bardzo inny od tych ze sklepu, bo jadlam je dojrzale prosto s drzewa, gatunek tez moze inny i nie sa pryskane, bo gatunkow pomaranczy w stanach jest wiecej niz jablek. To samo bylo z cytrynami i grapefruitami. Te domowe calkiem inne w smaku.
Co do serow/twarogow w sklepach, to prawda, ze jest ich zatrzesienie, ale zaden nie jest nawet kwaskowaty, przewanie sa slonawe i nie nadaja sie do wypiekow. T.zw. ser farmerski jest wszedzie, wyglada dokladnie jak polski twarog, ale kompletnie bez zadnego smaku.
Nie wiem czemu zona mowi, ze jej sie tak zdawalo, moze sie przyzwyczaila do tego co tu je, ale nawet pan musi przyznac, ze mlodych ziemniakow tu sie nie uswiadczy. Niby sa jakies "mlode" zolte i czerwone, ale nie nadaja sie do tego, aby zjesc je z maslem i koperkiem, jak w Polsce, nie maja smaku. Popijac mozna maslanka, mozna trafic dobra, choc dosyc droga. O mleku juz bylo.
Nie prawda, ze jedzenie dobre tylko w Polsce, to by bylo uogolnienie, ale prawda, ze skladniki w wielu przypadkach sa inne i to stanowi o smaku potrawy no i jak kto umie gotowac. Kazdy kraj ma swoja kuchnie i kazdy je, co lubi. Co do upodobania wodki wsrod Polakow to tak samo jak upodobanie wina u Wlochow, Francuzow, Hiszpanow itd. Ja wole dobre wino, ale wodka tez nie zla. Wodek jest wszedzie pelno. Polska jest, choc trudniej dostac, ale sa ruskie, szwedzkie i inne i ludzie sporo kupuja. Natomiast ogolnie nie ma spirytusu, po to trzeba jechac do niemieckiej kolonii, bo Amerykanie nie wiedza jak i do czego to stosowac.
Nie wiem, gdzie pan slyszal, ze ogorki kiszone, to zgnilizna. Sa powszechnie w kazdym markecie i to kilku roznych firm, obok ogorkow marynowanych, i jest zawsze kiszona kapusta. Moze jakas firma amerykanska tez kisi kapuste, ale to nie to, co europejska. Tu glownie jest niemiecka i naprawde dobra. Kiedys sprobowalam kapusty z N.Y. i byla kiepska w smaku, niestety, wiecej nie kupie.
Panie Marianie, tylko ten, co mieszkal cale zycie na wsi w jednym miesjcu mogl miec jednostajna kuchnie. Prawie kazdy jadl w roznych czesciach Polski czy swiata, a smak potraw zalezal od rodzaju produktow i umiejetnosci kucharzy. Widzi pan, flaczki, czernina, mozdzek, podroby sa b. lubiane i powszechnie jedzone w Polsce. Tak samo z udkami zabimi i slimakami. Coraz wiecej Polakow je i handel sprowadza z zagranicy, ale to kwesta gustu. Ja np. nie jadlam flakow ani czerniny, ale rozumiem, ze ktos lubi, a w Polsce duzo ludzi za tym przepada, bo to staropolskie narodowe potrawy.
A twarog pana matka robila dokladnie tak jak ja. Wprawdzie nie szylam woreczkow, ale te p. mamy to byly napewno plocienne, a ja zawijam twarog w plocienna serwete i obciazam na noc. Wprawdzie nie mam praski, ale obciazem butla z galonem wody. Po 24 godz. twarog jest jak nalezy, a ze nie ma takiego ksztaltu, jak w woreczku, to nie ma znaczenia. Ja odcisniety twarog wkladam potem do odpowiedniego plastikowego pojemnika i jak robie pierogi, czy sernik, to nie ma znaczenia w czym byl odcisniety i jakiego ksztaltu. Twarog nie ma zadnych wglebien, bo jest ksztaltowany scisle w kule, a potem i tak upchany w pojemniku. Prosz pana, ja mieszkam blisko polkiego sklepu – delikatesow, gdzie ponad 90% towaru jest sprowadzana bezposrednio z Polski. Sa tam zupy, przetwory, grzyby marynowane i suszone, rozne soki, drzemy, slodycze, kapusta kiszona, ogorki marynowane i kiszone i wiele innyc produktow. Jest tez toche niemieckich, bulgarskich i innych, ale kapuste kiszona i ogorki kupuje niemieckie w markecie. Dlaczego? Bo o wiele tansze, a jakoscia nie ustepuja polskim. Niemcy sa specjalistami w kiszeniu kapusty i ogorkow, bo tez ich narodowe potawy, choc nie ma w kapuscie kminku ani wiorkow marchewki, te dodaje sobie sama.
Na to, aby prosic managera, zeby cos sprowadzil, czego niema, sama dawno wpadlam, ale nie kupia tego, co nie ma wiekszego zbyty, bo busines jest busines. Pietruszka w korzeniu kiedys byla i to w kilku marketach w poblizu, teraz nie ma i manager mowi, ze nie moze zamowic, bo rolnicy nie maja.
Co do piwa, to jest tu pelno roznych gatunkow, czy maja polskie? Nie wiem jak w marketach, bo ja nie pije, ale widzialam w polskich delikatesach jak i wodki i wina polskie i sasiednich krajow, tyle ze b. drogie. Polakow jest tu sporo, choc nie tylu co w Chicago, ale nie zawsze pmaga ruszanie glowa, choc sie staram, bo po prostu sklep ma swoje uklady. O, dobry przyklad. Kiedys wszedzie byla pelnotlusta, pyszna maslanka, teraz tylko chuda, nie uswiadczy sie pelnotlustej, bo jest jakas manja pod wzgledem tluszczu. Smalcu prawie nigdzie nie ma, najwyzej kilka kostek i to kupuja tylko Meksykanie no i ja.
Sloniny surowej ani wedzonej (nie boczek) nie ma wcale. Mozna tylko kupic w malych prywatnych sklepach meksykanskich, gdzies daleko. To jest logika, sloniny nie ma, ale b. tlusty boczek jest, gdzie prawie nie ma miesa, co to za roznica? Ja moge zamowic w polskim sklepie prywatnie, to mi zrobia, bo oni takze robia na miescu poskie wedliny wszelkiego rodzaju i szynke, b. dobra. Amerykanskich wedlin wogole nie jadam, bo nie ma porownania (przepraszam, moj gust) ani amerykanskiego chleba. Chleb kupuje, no gdzie? Bingo! W polskim sklepie, bo jest kilka piekarni, ktore pieka chleby w europejskim stylu, tylko na potrzeby polskich i niemieckich delikatesow i tylko takie jadam. W markecie nie ma. Bedac wiele lat tu, nie moglam sie za nic przyzwyczaic do amerykanskiego chleba, ale z bulkami jest gorzej, nie robia nigdzie takich jak w Posce, tylko takie mieciutkie, co mi wcale nie smakuja.
Co do cen, to tu sie pan raczej nie orientuje, przepraszam, ale mowie na podstawie wiadomosci podanych oficjalnie w TV. Rolnicy sprzedaja swoje plony marketom, a te placa im doslownie centy. A potem podaja ceny jakie chca i caly dochod dla nich. To niestety prawda i taka jest polityka handlu. Ceny warzyw sa wysokie i ciagle rosna, bo ludzie musza cos jesc i musza kupowac i o to chodzi. A jeszcze kurczaki, chodowane przemyslowo naprawde nie sa bardzo smaczne, a jajka "duze" wygladaja jak polskie male, bo sa podbierane od mloduch kur, ktore potem one ida na mieso. Wiekszych kur tu nie ma, a co dopiero mowic o dobrych kurach na rosol. Nie ma i juz. A propos rosulu, dobre kilka late temu obliczylam, ze taki rosol, jak ja robie – garnek kosztowal mnie ponad $20, z czego kurzak byl najtanszy. Kurczak na przecenie kosztowal troszke ponad $2, reszta to koszt jarzyn. Tu kuchni jarska, czyli bezmiesna jest o wiele drozsza, niz z miesem.Taniej jest w sklepach etnicznych, czyli meksykanskich, hinduskich, zydowskich, rosyjskich, ale wszystkie daleko, nie zawsze sie oplaca tam jechac. Co do syropow to sa i Polskie i z dawnej Jugoslawii i z innych krajow, tylko brac i wybierac i pyszne, ale raczej nie w marketach. Tam tylko takie do alkoholi, raczej niezbyt dobre. Natomiast mozna tu dostac swieze drozdze, a to rzadkosc, bo wszedzie sa suszone. Jak wspomnialam tu jest sporo Polakow, ale jak oni sobie radza z brakami, nie wiem.
Rozumiem, ze nie ma pan zamiaru mnie obrazac, ale jest sporo racji w tym, co mowia Polacy mieszkajacy w innych krajach. Oni czesto na roznych forach kulinarnych pytaja jak zrobic to czy tamto, zeby odpowiednio smakowalo jak w Polsce. Tak jak my lubimy swoja kuchnie, tak samo inni ludzie i nie ma sie co dziwic, choc kto z obcokrajowcow sprobowal dobrze zrobione prawdziwie polskie potrawy to b. chwalil i jadl az mu sie uszy trzesly. Czestowalam Amerykanow, to wiem.
Ja wszystko pisze na podstawie moich wlasnych doswiadczen i gustow, a nie powtarzam po nikim. Owszem chodze czasem do innych restauracji, nie do polskiej, choc blisko, bo tam b. drogo i malo daja. Nie jem duzo, ale ceny tam dla mnie to jest obryp. Natomiast najczesciej chodze do hinduskiej rest. gdzie ceny sa b. przystepne i w godzinach bufetu jest conajmniej 10 dan do wyboru, salaty i desery i kazdy moze zjesc za jedna cena co chce i ile chce, a jedzenie przepyszne zarowno z miesem jak i bez. Czystosc nieskazitelna.
Nie wiem, gdzie pan mieszka, ale Polacy sa chyba w kazdym stanie, z tym, ze raczej w kazdym jest inaczej. W Chicago jest cala polska dzielnica z polskimi sklepami, wyrobami zywnosciowymi, bo tam ok. czy ponad 7 milionow Polakow. W innych stanach jest roznie i w ziazku z tym rozne zaopatrzenie. To na tyle i pozdrawiam, Anerite.AneriteParticipantdo zorrokicz: nie udalo mi sie odpowiedziec Tobie wczoraj, odpowiedzi byly zablokowane, ale dzis juz chyba moge. Oliwa i olej to nie to samo ani to nie jest zargon, tylko konkretne nazwy konkretnych produktow. Jest pewna roznica miedzy nimi, "naukowo" nie moge wyjasnic, ale sprobuj oleju i oliwy, to zobaczysz roznice. Oliwa glownie do salatek i innych potraw "na surowo", choc mozna na oliwie tez smazyc i sa rozne gatunki oliw, maja rozne smaki, wartosci itd. Olej glownie do smazenia/duszenia, nie na surowo jak oliwa. Ja nie uzywam oleju wcale, jedynie oliwe extra virgin, tj. z pierwszego tloczenia na zimno, czyli najlepszego gatunku i glownie wloska. Sa inne nazwy oliwy, ktore oznaczaja z jakiego procesu pochodza i im tansze (tej samej marki) tym gorsza jakosc. Najgorsza jest t.zw. "light", niby mniej tluszczowa, i najtansza, ale zarazem prawie bez wartosci, tloczona na goraca z resztek. Naprawde nie polecam. To kupuja ludzie, ktorzy nie maja pojecia o roznicach i wartosciach. Podkreslam, najlepsza i najdzowsza to extra virgin (czy vergine, zalezy jak pisza), wszystkie inne nazwy bez tego to gorsza jakosc i to nie jest zaden zargon tylko konkretne wyjasnienie co to jest i jakiej jakosci dla tych, co wiedza.
Nie wiem czemu ciagle masz watpliwosci. Co Ci podalam wczesniej i teraz to jest cala prawda. Nie wiem, jakie jeszcze bedziesz mial watpliwosci, ale ja juz wszystko napisalam, wiec czytaj uwaznie jeszcze raz.Do majki 35: bardzo mozliwe, ze olej (nie oliwa) rzepakowy ma wiecej wartosci, nie mam wiadomosci na ten temat, wiec nie moge dyskutowac, bo ja pisze tylko na podstawie tego, co sie dowiedzialam napewno. Ale pamietam smak oleju rzepakowego z czasow, kiedy oliwy ex.v. prawie w Polsce nie bylo, a smak tego oleju byl ochydny. Duzo smaczniejszy byl olej slonecznikowy, ale trudno go bylo dostac. Moze teraz poprawili, nie mam zdania ani porownania, ale to jest olej, nawet jesli zdrowszy, to raczej nie na surowo do salatek itp. ale do gotowania, duszenia, pieczenia. Ja uzywam jedynie wloskiej oliwy ex.v. do wszystkiego, ale jak ktos chce, niech uzywa innych oliw czy olejow.
Majka, nie tylko na temat oliw/olejow moga byc zmienne opinie, np. na podstawie nowszych odkryc, ale takze o wartosciach innych produktow. Kto sie dowie pierwszy, powinien podac wiadomosci dla ogolu. Pozdrawiam, Anerite.
Tu znalazlam troche wiadomosci na Google na ten temat, choc moze nie wszystkie sa wiarygodne, mozna sobie wstawic poszczegolne hasla po kolei, jak oliwa i osobno olej i poczytac na ten temat:
http://www.google.com/search?hl=en&q=oliwa%2Folej%2C+roznice&btnG=Google+SearchAneriteParticipantDo Mariana – wszystko zalezy jakiego mleka uzywasz i moze jeszcze gdzie mieszkasz. Jesli mleko jest niepasteryzowane, co b. trudno dostac, chyba ze prosto od chlopa, to sie skwasi tak jak w Polsce. Jesli mleko jest pasteryzowane, to nalezy je zaszczepic kultura kwaszaca, czyli do galona mleka (ok.4 l) trzeba dodac 3-4 lyzki kwasnej smietany i takie mleko trzymac 3-4 dni w cieplym miejscu, az sie zacznie kwasic. Mozna potem nie podgrzewac, ale konsystencja nie bedzie wlasciwa. Ser bedzie za rzadki i za miekki, aby uzyc go do potraw i pieczenia. Nie odgrzany albo odpowiednio odgrzany ser trzeba odlac na sitku wylozonym rzadkim plocienkiem albo duzym filtrem do kawy po to, aby nie tracic sporej masy sera, bo drobniejsze czastki przeleca przez sito i to jest duza strata. Serwatke mozna z powodzeniem uzyc do napojow a takze do niektorych regionalnych zup. Serwatka zawiera duzo wartosci spozywczych i wapnia, wiec wylewanie jej jest marnotrawstwem. Na wsi serwatke daja tez swinkom, bo zdrowa.
Odciekniety ser trzeba zawinac ciasno w plocienko, na ktorym odciekal, odstawic w chlodne miejsce i obciazyc po to, aby reszta serwatki odciekla i ser nabral wlasciwej konsystencji. Kwasnosc sera zalezy od procentu tluszczu w mleku, z ktorego byl robiony i jak dlugo sie mleko kwasilo. Pelnotluste mleko daje mniej kwasny twarog, a mleko pozbawione tluszczu da kwasny ser. Po odgrzaniu sera mozna dodac opakowanie gestej kwasnej smietany i wymieszac razem. Jesli bylo uzyte mleko pelnotluste, to z dodatkiem smietany otrzymuje sie wyborowy pyszny twarog do jedzenia i na sernik. Natomiast ten kwasny, jesli dorze odcisniety, nadaje sie swietnie do pierogow. Twoja mama robila twarog z innego mleka i w innych warunkach i nie ma co porownywac. Prawda jest, ze na zachodzie nigdzie nie uswiadczysz twarogu w sklepie, lecz musisz sobie sam zrobic. Twarog z powodzeniem robi sie z tlustej maslanki, tak samo jak z mleka, ale jej juz nie trzeba zakwaszac. Twarog jest jeszcze lepszy niz z mleka. Jednak czasem z pasteryzowanego mleka ser sie nie uda, bo to zalezy do jakiego stopnia mleko jest pasteryzowane. Pasteryzacja polega na podgrzewaniu mleka (w mleczarni) do ponad 80 stopni C, a jesli mleko jest podgrzane do ponad 90 C – to moze sie nie udac kwaszenie, poniewaz bakterie odpowiedzialne za kwaszenie zostaly zupelnie zniszczone. Ser, czyli fachowo nazywa sie to sernik, musi opasc na dno, a serwatka bedzie na wierzchu, jezeli nie, to nie jest jeszcze dojrzaly i to jest roznica. Taki tez mozna jesc, ale to nie to. Zeby zonie nie przeszkadzal zapach tego sera – nalezy wyniesc go do chlodnego pomieszczenia i obciazyc na dobe, zeby reszta odciekla, a wtedy juz nie bedzie tego zapachu. Z galona mleka otrzymuje sie ok. lub troszke wiecej, niz kilogram twarogu i zrobiony wlasciwie nadaje sie do wszystkiego. Pisze to na podstwie swoich wieloletnich doswiadczen, bo jak mi potrzebny twarog, to musze go sobie zrobic.
Na temat innych produktow, to naprawde jest duza roznica miedzy tym, co bylo w Polsce, a co na zachodzie. Pomidory np. sa bez smaku, chyba, ze ktos ma ogrodek i choduje ze specjalnych nasion. Rzodkiewka calkiem bez smaku, tak samo truskawki, choc ladnie wygladaja. Jablka przewaznie slodkie, bez smaku, a ile bylo odmian w Polsce, szkoda gadac. Kapuste kiszona trzeba kupowac z importu, takze ogorki kiszone, chyba, ze kto sobie zrobi sam. Jest duzo innych jarzyn, warzyw i owocow, ale brakuje takich, jakie sa potrzebne w kuchni polskiej, np. pietruszki. Sprzedaja tylko natke. Z burakow – modych, bo tylko takie sprzedaja nie ukisisz barszczu. Itd. Itd. Nie chodzi o to, ze w Polsce byly lepsze produkty (niektore tak), ale o to ze niektorych wcale nie dostaniesz. Nie jest to wydziwianie, tylko czysta prawda. A gdzie szczaw, maka zytnia na zakwas do zurku, nie wszedzie mozna dostac zywe drozdze, a gdzie grzyby itd. Tylko z importu i masa innych rzeczy. Po prostu inny kraj, inna kultura i inna kuchnia. Ja podaje wiadomosci na podstawie wieloletnich doswiadczen mieszkania na imigracji. Anerite.
PS. Twarozek a twarog to nie to samo, bo inne zuzytkowanie.AneriteParticipantWiadomosci w tym linku podane sa na podstawie wieloletnich badan naukowych i sa prawdziwe. Oliwa z oliwek (nie olej, to nie to samo) jest jednym z najzdrowszych tluszczow i jest najlatwiej przyswajalna przez organizm ze wzgledu na budowe chemiczna oraz nie podnosi cholesterolu. Wiekszosc salatek i surowek jest najsmaczniejsza z oliwa polaczona z sokiem z cytryny lub octem winnym (vinegrette), takze wiekszosc potraw mozna smazyc na oliwie, ale nie nalezy zupelnie zrezygnowac z tluszczow pochodzenia zwierzecego, jedynie jesc z umiarem. Oliwe z oliwek mozna bezpiecznie spozywac w ilosciach wiekszych niz inne tluszcze, napewno obnizy sie poziom cholesterolu, ale nie trzeba sie bac masla czy innego tluszczu, gdzie sa niezbedne i bez przesady. Procz tluszczow nalezy wziac pod uwage inne produkty, ktore jemy na codzien i dostosowac diete wg. podanych wskazowek.
-
AuthorPosts