Już starożytni Egipcjanie przykładali plastry miodu do ran, oparzeń lub sączących owrzodzeń. Użycie miodu w celach leczniczych zanotowano już w papirusie Ebersa – najstarszym zachowanym elementarzu sztuki lekarskiej, datowanym na 1550 rok p.n.e.
|
W dzisiejszych czasach, naturalny miód, stosowany przy leczeniu ran, przeżywa swój renesans. – Początkowo byłem dość sceptyczny – przyznaje Arne Simon, onkolog z Kliniki Pediatrii Uniwersytetu w Bonn. Od 2002 roku stosował on apiterapię, czyli miodolecznictwo, w leczeniu grupy prawie 150 pacjentów – w większości dzieci, których rany pooperacyjne (wskutek obniżonej odporności i zmniejszonej zdolności gojenia) nie mogły się zabliźnić.
Wyniki eksperymentu okazały się przekonujące. Naturalny środek działa na bakterie, które zakażają rany pooperacyjne, lepiej niż nowoczesne antybiotyki.
Nasączone miodem kompresy i opatrunki zwalczają nawet trudne do wytępienia zarazki. – Po upływie kilku dni wyeliminowane zostają nawet bakterie oporne na wiele antybiotyków – mówi Simon. Największą zaletą miodu jest to, że podczas jego stosowania nie następuje uodpornienie się bakterii poprzez kolejne mutacje ich szczepów.
Nawet jeśli nie trzeba walczyć z zakażeniem otwartych ran, proces gojenia zachodzi w przyspieszonym tempie. Miód działa przeciwzapalnie i stymuluje tworzenie się tkanek. Martwe komórki, które hamują proces gojenia, są szybciej degradowane.
Mniej problemów nastręcza też zmiana opatrunku. Nasączone miodem bandaże łatwiej odchodzą od rany, nie uszkadzając świeżo utworzonych warstw nabłonka. – Nie musimy już znieczulać dzieci, by przetrwały tę bolesną procedurę – wyjaśnia Simon.
W ludowej medycynie miód znany jest od dawna. Nie tylko starożytni Egipcjanie, Asyryjczycy i Chińczycy cenili kojące działanie miodu na gojące się rany. Również podczas pierwszej i drugiej wojny światowej rannym w lazaretach przykładano nasączone miodem opatrunki. Jednak po wynalezieniu bakteriobójczej penicyliny domowa receptura popadła w zapomnienie.
Miód zwalcza bakterie jednocześnie na wiele sposobów. Wysoka zawartość cukru pozbawia bakterię wody, która jest niezbędna do przeżycia i rozmnażania. Produkowany przez pszczoły enzym, będący niezbędnym elementem do produkcji miodu, tzw. oksydaza glukozowa, dba o to, żeby w procesie przemiany cukru stale uwalniały się małe ilości nadtlenku wodoru.
Ta często wchodząca w reakcje cząsteczka, składająca się z wodoru i tlenu, stosowana w większych stężeniach jako utleniacz do rozjaśniania włosów i wybielacz do tkanin, ma bardzo silne działanie bakteriobójcze. Simon uważa, że dzięki ciągłemu uwalnianiu nadtlenku wodoru wystarczy niewielka jego ilość, by działał bakteriobójczo.
Nawet nieprzyjemne zapachy, wydostające się z otwartych ran lub guzów, zostają zneutralizowane, gdyż na skutek obecności w środowisku cukru bakterie zmieniają swój metabolizm. Nie dochodzi już do tworzenia brzydko pachnących związków siarki i azotu, które powstają przede wszystkim wtedy, gdy bakterie trawią aminokwasy pochodzące z obumarłych komórek.
Australijscy i nowozelandzcy naukowcy zajmują się wykorzystaniem miodu w leczeniu ran od prawie dziesięciu lat. W Europie miodolecznictwo stosowane jest tylko w kilkudziesięciu ośrodkach. Jednak liczba zainteresowanych i obszarów zastosowań rośnie.
Pacjenci z oparzeniami wymagającymi transplantacji skóry, osoby cierpiące na zapalenie błon śluzowych, atopowe zapalenie skóry lub łuszczycę czerpią wiele korzyści z zastosowania tego naturalnego panaceum.
Osoby z przewlekłymi owrzodzeniami w przebiegu cukrzycy odczuwają ogromną poprawę. – Nawet kończyny pokryte otwartymi ranami, które od lat nie chciały się zagoić, dadzą się wyleczyć po zastosowaniu miodu – i to zaledwie w przeciągu kilku tygodni – mówi Ka Sofka, specjalista od leczenia ran w klinice Uniwersytetu w Bonn.
Razem z innymi klinikami, lekarze w Bonn chcą stworzyć bazę danych dokumentujących przebieg leczenia, a następnie dokonać porównania miodoterapii z innymi metodami leczenia ran.
Lekarze jednak stanowczo odradzają używanie miodu w celach leczniczych na własną rękę: miód z supermarketu nie jest wystarczająco sterylny do użytku medycznego.
Nieoczyszczony miód może zawierać niebezpieczne bakterie, np. beztlenowe laseczki mogące doprowadzić do zgorzeli gazowej, o ile dostaną się one do głębszych, ubogich w tlen warstw rany. Wobec tych bakterii nawet nadtlenek wodoru jest bezsilny.
Dawniej lekarze musieli godzić się z ewentualnością wystąpienia tego rodzaju efektów ubocznych. Dziś technika przychodzi z pomocą – przed zastosowaniem, środek leczniczy naświetlany jest bakteriobójczymi promieniami gamma.
SPIEGEL Günther Stockinger
1 comment for “Na nowo odkrywamy miód!”