Nazywana bywa także tuczącym afrodyzjakiem lub słodkim narkotykiem. Mowa jest oczywiście o czekoladzie. Szczególnie upodobali ją sobie zakochani i sfrustrowani. Smakołyk ten poprawia nastrój, łagodzi chandrę oraz dodaje energii.
Skąd wzięło się słowo czekolada?
Jako pierwsi kakao nazwali Olmekowie (pradawni mieszkańcy Meksyku), w ich języku brzmiało to „kakaua”. Aztekowie mówili nań „cacahuatl”. Europejczycy zaś, dla których obie nazwy brzmiały zbyt obco, stworzyli nowe imię: z języka Majów zapożyczyli wyraz „chocola” oznaczający „pić czekoladę”. Odrzucili „a” i dodali aztecką końcówkę rzeczownika „atl” . Tak powstało słowo „Chocolatl”, które w podobnej postaci weszło do różnych języków.
Trochę historii
Historia czekolady jest długa, a w jej tworzeniu mają udział przedstawiciele najróżniejszych nacji, w tym wielu sławnych ludzi. Trudno dzisiaj jednoznacznie stwierdzić, kto pierwszy odkrył smakową i odżywczą wartość owoców kakaowca. Pierwsze kakaowce były uprawiane już 1500 lat przed naszą erą przez Olmeków. Na zawsze pozostanie słodką tajemnicą w jaki sposób odkryli zalety małego ziarna i nauczyli się je przerabiać. Zamiłowanie do kakao przejęli od nich Majowie, a następnie Aztekowie. Przepis na ten orzeźwiający napój był dość prosty. Oczyszczone i pokruszone ziarno rozcierano, następnie rozpuszczano kleistą i tłustą miazgę w gorącej wodzie i dodawano soku z trzciny cukrowej. Wadą tego napoju było to, że nie był słodki (cukier nie był wówczas jeszcze znany). Ziarno kakaowca miało dla Majów i Azteków wartość równoznaczną z wartością złota. Ziarna kakaowca były monetą obiegową. Królik kosztował 10 ziaren kakaowca, natomiast niewolnik 100. Do Europy ziarno zostało sprowadzone przez Krzysztofa Kolumba około 1500 roku. Przez następne 100 lat Hiszpanie mieli monopol na kakao i produkowaną z niego czekoladę. Zdrada tajemnicy przerobu jak i wywóz zdrowego, zarodowego ziarna, karane były śmiercią. W 1679 pierwsze wyroby czekoladowe trafiły do Francji. Tutaj przedsiębiorczy kucharz marszałka du Plessis � Pralin sporządził na stół Ludwika XIV pierwsze… pralinki. Jednak spożywane wtedy kakao było nieprzyjemnie tłuste i zostawiało gruby osad w naczyniach. Coraz bardziej traciło swoich zwolenników. Fakt ten, był nie lada zmartwieniem dla Konrada Jana van Houtena, który miał odziedziczyć nierentowną wtedy fabrykę kakao. Zmobilizowało go to do stworzenia nowej receptury, która stała się prawdziwą rewolucją. Dzięki temu w 1828 otrzymał produkt sypki, odtłuszczony, szybko i łatwo rozpuszczalny w mleku. Pół wieku później Szwajcar Henri Nestle wpadł na pomysł aby pomieszać kakao w proszku z mlekiem w proszku. Dało to początek znanej do dziś i powszechnie lubianej czekoladzie mlecznej. Motyw czekolady pojawia się wielokrotnie w źródłach historycznych np. Casanova uważał, że jest ona „eliksirem miłości” i pijał ją zamiast szampana. Wiara w tę moc czekolady znalazła swój wyraz w słynnym afrodyzjaku zwanym „hiszpańską muchą”, którego jednym ze składników jest właśnie czekolada.
Jak powstaje ten smakołyk?
Droga od ziarna do czekolady jest długa. Na początku trzeba przetworzyć ziarno kakaowe, tak żeby otrzymać z niego masę i masło kakaowe. Następnie miesza się je z cukrem, tłuszczem, wanilią i z mlekiem pełnym w proszku (nie zawsze). Później składniki trafiają do młynka, a następnie do formy, aby tam wystygnąć. Cały proces trwa kilkadziesiąt godzin.
Słodka euforia
Czekolada rzeczywiście poprawia nastrój, wywołuje uczucie zadowolenia, rozjaśnia umysł, zwiększa przepływ energii. Cała tajemnica to „czekoladowa chemia”- To zawarte w czekoladzie mikroelementy wpływają na stan psychiczny człowieka. Magnez reguluje sprawność komórek nerwowych, a cynk i selen zwiększają wydzielanie endorfin – naturalnych substancji znieczulających i osłabiających destrukcyjną rolę stresu. Nasz nastrój zależy także w znacznej mierze od poziomu serotoniny w organizmie. Czekolada pobudza jej wydzielanie, sprawiajac, że czujemy znaczny przypływ energii i mamy lepszy humor. Niestety z powodu dużej zawartości cukru i tłuszczu czekolada jest niezwykle kaloryczna. Jedna tabliczka to przyjemność od 450 kcal (czekolada nadziewana) do 585 kcal (czekolada śmietankowa z orzechami laskowymi).
Prawda zawarta w czekoladkach?
Być może zainteresuje niejednego z Was, że istnieje dyscyplina naukowa tzw. „czekologia”. Jej przedmiot stanowi poszukiwanie związku między kształtem, nadzieniem i kolorem wybieranych przez nas czekolad, a naszą podświadomością. Reprezentantem czekologii jest nowozelandzki psychoterapeuta Murray Langham. Twierdzi on, że kształt i nadzienie ulubionej czekolady może być kluczem do poznania charakteru człowieka.
Wg Langham`a amatorzy:
czekolady mlecznej – to osoby romantyczne i skłonne do nostalgii,
białej czekolady – są niezdecydowani,
gorzkiej czekolady – lubią rzeczy dobrej jakości.
czarnej czekolady – to ludzie myślący perspektywicznie,
czekolady nadziewanej masą kawową – niecierpliwi,
z pomarańczowym nadzieniem – świetnie sprawdzają się w nadzwyczajnych sytuacjach,
czekolady z nadzieniem toffi – zmysłowi,
migdałów w czekoladzie – myślą szybko i lubią eksperymenty, itd.
Czy jest to prawda? Ocenę pozostawiam Wam. I oczywiście życzę SMACZNEGO!
Joanna Stankiewicz
www.sggw.waw.pl
2 comments for “Czrodziejka czekolada….”