Tłusty, energetyczny posiłek musi być zrównoważony. Dawniej w każdym gospodarstwie domowym, kiedy tylko nadeszły mrozy, w kuchni pojawiały się obok siebie: smalec z dużymi, mięsnymi skwarkami przechowywany w kamiennym garnku lub emaliowanym wiaderku i kiszone ogórki w słoju. Smarowało się pajdę razowca, nakładało na to plasterki cebuli, posypywało grubą, szarą, wartościową solą i zagryzało ogórkiem. Dodatkiem równoważącym nadmiar tłuszczu może być także mocny chrzan, który przy okazji likwiduje wirusy, gronkowce i paciorkowce albo surówka z kiszonej kapusty, do której wtarkowaliśmy uprzednio jabłko, trochę marchwi, cebulę. Posłodzona do smaku, z dodatkiem oleju z winogron, stać może w lodówce kilka dni. Jeśli taki posiłek wzbogacimy kawą zbożową osłodzoną miodem lub syropem buraczanym (broń nas Panie Boże przed cukrem!), to organizm jest zabezpieczony na kilka godzin pod względem odżywczym i zdrowotnym, a o cholesterolu możemy zapomnieć.
Na samo wspomnienie przełykam ślinkę… Był czas, kiedy ten produkt – obfitujący w kobalt, magnez, żelazo, fruktozę i laktozę i chroniący dzieci przed anemią kupowało się kankami od wiejskich bab, przepraszam – kobiet. Dziś zniknął z rynku wyparty przez biały rafinowany cukier – chemię niemal w czystej postaci, która każdy dekagram zjedzonego tłuszczu przeobraża w zły cholesterol. Można jednak syrop buraczany wyprodukować w domu.
Jeśli zadamy sobie trud i zrobimy choćby najmniejszy wyłom w nawykach żywieniowych, które tak zwaną cywilizowaną ludzkość pchają na skraj przepaści – to będzie wielki sukces, od którego – daj Boże – zacznie się inne myślenie. Kilkanaście buraków cukrowych zakupionych na targowisku dobrze myjemy, obieramy delikatnie i kroimy w drobną kostkę. Wrzucamy do sporego garnka, zalewamy wodą i zostawiamy na kilka godzin na wolnym ogniu (wodę trzeba uzupełniać). Po jakimś czasie z buraków zacznie wydobywać się ciecz początkowo szara, następnie koloru miodu, wreszcie ta właściwa – brunatna jak mocna herbata. Po ostudzeniu zlewamy do butelek lub słoików. Wygotowane buraki z garnka spożywamy po trochu rozkoszując się naturalnym smakiem, który nasz wymęczony sztucznościami organizm przyjmie jak błogosławieństwo. Amatorom jeszcze bardziej wyrafinowanych wrażeń smakowych polecam wzbogacenie syropu rumem (na pięć litrów syropu pół litra rumu). Taki eliksir dodany do porannej dobrze zaparzonej, mocnej herbaty dostarczy nam zasobów energii bez uciekania się do szkodliwej kawy i jeszcze bardziej szkodliwego cukru.
Nie zapominajmy w okresie zimowym o najzwyklejszej grochówce. W każdym ziarenku grochu zawarty jest magnez, kobalt, żelazo, fosfor, błonnik, białko roślinne; substancje antyreumatyczne, antymigrenowe, antycukrzycowe, antydepresyjne. Grochówka jest kopalnią witaminy A, witaminy B-kompleks… Przeciwdziała kamicy nerkowej i wątrobowej, łamaniu w kościach, zmęczeniu, bezsenności. Okazuje się, że to, co najbardziej odżywcze, jest powszechnie dostępne i najtańsze. Nie wymaga reklamy, a tylko przewietrzenia pamięci.
„Ojca Grande przepisy na zdrowe życie”